Wykastrowane Warsaw Shore - Recenzja Too Hot to Handle

Korona wirusowa kwarantanna trwa. Rząd Morawieckiego wprowadza kolejne etapy rozmrażania gospodarki. Ja niestety jeszcze nie dostąpiłem zaszczytu rozmrożenia. Nadal siedzę w domowym więzieniu. Dni mijają tu powoli, do głowy przychodzą głupie pomysły. Chcąc jakoś sobie tę nudę odsiadki urozmaicić, a jednocześnie zainwestować w swój intelektualny rozwój postanowiłem sięgnąć po wyrób kultury, z którym do tej pory nie miałem do czynienia. Przeczytać albo obejrzeć coś, o czym wiem, że istnieje, ale do tej pory nie miałem ani czasu, ani chęci się zmierzyć. Jak już wiecie z tytułu recenzji - nie padło na Ulissesa. Wybrałem studia nad fenomenem reality show w typie Warsaw Shore. Tu, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, z pomocą przyszedł mi Netflix. Kilka dni temu zaraz po zalogowaniu, zostałem zaatakowany zwiastunem, w którym przebywający na egzotycznej wyspie skąpo ubrani młodzi ludzie świetnie bawią się w swoim towarzystwie, skusiłem się. Czy Too Hot to Handle przekonał mnie do tego rodzaju reality shows? Niekoniecznie.

Już na starcie poczułem się nieco oszukany. Co prawda nie kryje z tego powodu wielkiej urazy, bo po pierwsze, oszustwo może nie było oszustwem i wynikało z mojego gapiostwa i przy wnikliwszej analizie materiałów promocyjnych do nieporozumienia by nie doszło, po drugie tak samo skonfundowani, jak ja byli uczestnicy programu. Too Hot to Handle nie jest bowiem egzotyczną odpowiedzią na Ekipę z Warszawy, jest raczej jej przeciwieństwem. Tutaj też mamy do czynienia z mieszkającą w jednym domu grupą atrakcyjnych singli, gotowych na dziką orgiastyczną zabawę, szkopuł tkwi w tym, że tych orgii się im zabrania.

Format programu został zainspirowany jednym z odcinków Seinfelda, w którym bohaterzy zakładają się, kto dłużej wytrzyma bez masturbacji. Naszym gotowym na wszystko modelom po pierwszym dniu bytności na wyspie , pod groźbą kary finansowej, zabrania się wszelkiej aktywności seksualnej. Kara ma charakter zbiorowy, więc jeśli któryś z uczestników postanowi sobie ulżyć, albo w akcie namiętności pocałuje innego mieszkańca wyspy, obiecana na koniec nagroda ulega odpowiedniemu uszczupleniu.


No właśnie, już same zasady programu, stają się jego największą wadą. Uczestnikom, którzy zostali dobrani ze względu na fizyczną atrakcyjność, a nie ciekawą osobowość, czy wybitny intelekt, zabrania się jedynej rzeczy, w której się sprawdzają. Nie znajdziemy tu podniet w formie pikantnych obrazków +18, za to skazani jesteśmy na nudne wynaturzenia natury filozoficznej wysportowanych idiotów, których szokuje, że para może spędzić romantyczny wieczór, którego puentą nie jest seks.

Żeby wygrać główną nagrodę bohaterzy muszą nie robić nic. Wystarczy, że zachowają seksualną wstrzemięźliwość, że ,,tylko” ograniczą się do korzystania z atrakcji super nowoczesnego kurortu na prywatnej wyspie. Brzmi to trochę jak streszczenie Biblijnej historii o Adamie i Ewie, problem w tym, że ten zakazany owoc nie jest, aż tak nęcący. Uczestnicy prześcigają się w zapewnieniach, jak ciężko jest im nie robić nic, jak zarabianie ogromnych sum przez nie robienie nic jest uciążliwe. Producenci grają rolę węża i nakłaniają do złego przez organizację aktywności, które mają zbliżyć pary do siebie, czasem nawet odnoszą sukces, ale każde złamanie reguł wygląda sztucznie i jest irytujące. Oglądanie gry, w której gracze umyślnie popełniają błędy, żeby przegrać jest katorgą. Szczególnie jak robią to w tak nieprzekonujący sposób.

Rozdrażnienie podsyca moralizatorska idea przyświecająca całemu serialowi. Brak kontaktu fizycznego ma być drogą bohaterów do głębszego poznania partnera, do głębszej refleksji nad wspólnym życiem w związku. Nudne to jest jak cholera. Chłopak patrzy w oczy dziewczyny po czym wybucha płaczem jak Szymon Hołownia nad konstytucją, bo właśnie zajrzał jej w duszę, odkrył, że za cyckami kryje się osoba. Tego typu scen jest w Too Hot to Handle więcej.


Najnowsza produkcja Netflixa nie jest nawet prymitywną rozrywką, jest rozrywką żadną. Zamiast zabijać korono wirusową nudę, wspomaga ją — podpina do kroplówki i pompuje litry nudy idiotycznej. Producentom proponuję zmianę nazwy programu z Too Hot to Handle na Too Much to handle – wtedy nikt oszukany czuć się już nie będzie mógł.


Komentarze